niedziela, 2 listopada 2014

O blogerce, pewnej marce i wilku



Przeczytałem dziś ciekawy tekst. Paweł Tkaczyk, opisał przykład wspólnej akcji autorki modowego bloga i jednej z firm, spojrzał na ten przypadek przez pryzmat zasad, o których zawsze warto pamiętać.
Dobrze się stało, że ktoś chce takie teksty pisać. Nawet, jeżeli, to bardzo proste zasady, a ich źródłem są bajki Ezopa.
Zasady, to nic innego jak ludzie, którzy się nimi kierują lub nie. Pisząc „ludzie” mam na myśli to, że nie powinniśmy obarczać tym błędem, tylko autorki bloga, ale również „ludzi” po stronie firmy, która taką formułę promowania marki zaakceptowała. Powstał „produkt promocyjny”, który wzbudził kontrowersje, wywołał ruch w sieci, a oto przecież chodziło. Ale naiwnością było, by myślenie, że takie działanie obędzie się bez konsekwencji. Spadek wiarygodności, o którym Paweł Tkaczyk pisze, to efekt procesu dziejącego się wewnątrz „blogosfery”. 


Coraz wyraźniej widać, że to, co nazywamy „blogosferą” staje się kolejna branżą, jeszcze jednym rodzajem działalności biznesowej. A co za tym idzie podlegać będzie nie zmiennym (jak na razie) regułom rynkowym. Komercjalizacji, walki konkurencyjnej - uczciwej lub nie uczciwej, polem realizacji zaskakujących strategii, osiągania przewagi rynkowej. Przecież, to nic innego jak walka o utrzymanie zainteresowania klientów. O utrzymania ich uwagi. Liczba kliknięć, subskrypcji, wejść, komentarzy, udostępnień, to, po prostu biznes, rodzaj indywidualnej przedsiębiorczości. Jeszcze jeden sposób na osiąganie zysku. „Product placement - świetnie sobie radzi. Przewidział, to już Peter Weir w "Truman Show".



Żeby wszystko było jasne, nie ma nic złego w osiąganiu zysku z promocji produktów. W każdym razie, tak długo, jak długo na blogu możliwe jest oddzielenie informacji od reklamy. W tym wypadku „ludzie”(podkreślam, że nie tylko autorka bloga) nie przejęli się ani prostymi zasadami z bajek Ezopa ani procedurami obowiązującymi w innych mediach. Co sprowadza się, do czterech słów na początku wpisu: „audycja zawiera lokowanie produktu”. Tyle. Reszta jest etyką.
W tej branży przyjdzie czas i na wrogie przejęcia, konsolidację i ekonomię skali. Marki, to firmy, a w firmach oceniana jest efektywność poniesionych wydatków w odniesieniu do skutków, jakie wywołały. Dopóki spadek „wiarygodności blogosfery” nie będzie miał wpływu na te wskaźniki, takich akcji zobaczymy jeszcze wiele. A prawo Kopernika-Greshama o gorszym pieniądzu, który wypiera lepszy działa tu, w taki sam sposób jak w każdej innej dziedzinie.
Dlatego, cieszę, że Paweł Tkaczyk przypomina o tych prostych zasadach.
Chciałbym, żeby ten trend spod znaku „dwa w jednym”...


...można było odwrócić, a dzięki zasadom, łatwiejsze stało się oddzielanie „blogów contentu” od „blogów marketingowego wsparcia” marek, firm i kampanii. Czytając wpisy na blogach wolałbym skupić się na treści, zamiast (niczym przed maratonem) "trenować się" w rozpoznawaniu ukrytych kampanii.
PS
Anegdota o wiśni ściętej przez „nieletniego” Jerzego Waszyngtona, to jeden z najbardziej znanych przykładów amerykańskich mitów i "budujących" opowieści. Dla amerykanów, to elementarz przestrzegania pewnych zasad. Cieszy mnie, że Paweł przypomniał o nich pisząc "o blogerce, pewnej marce i wilku". Wolę taki rodzaj „amerykanizacji” do kiczowatego naśladownictwa, czegoś takiego jak Helloween. :)                       

piątek, 31 października 2014

Etyczna sala luster, zapiski na marginesie „Mądrości psychopatów” Kevina Duttona

W mojej wieloletniej pracy menedżera, dostrzegałem sporo ciekawych porównań i analogi do sytuacji i postaci opisanych przez Mellvile’a w Moby Dicku. Jedną z nich jest swoista obsesja Ahaba w dążeniu do celu. Sięgnąłem po „Mądrość psychopatów”, z nadzieją, że znajdę w książce Kevina Duttona, nowe wątki, które wniosą coś do projektu, nad którym obecnie pracuję.

Po pierwsze: dobrze jest, kiedy twoja praca jest jednocześnie pasją (nawet z odrobiną szaleństwa), to daje Ci napęd, energię, dzięki, którym nie masz większych problemów z wewnętrzną motywacją. Jednak w przypadku autora „Mądrości psychopatów” nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia z niezdrową fascynacją psychopatami i ich światem oraz pomysłem, wedle którego psychopaci to jest właściwe środowisko od którego powinniśmy „pobierać lekcje”.

Po drugie, po lekturze mam również wrażenie, że książka, którą być może przeczytacie, jest jeszcze jednym wytworem współczesnej popkultury i to tej z niższej półki. „Produktem”, jakie codziennie możemy oglądać w telewizyjnych wiadomościach wszystkich stacji, prześcigających się w pokazywaniu, a wręcz wciskaniu na siłę makabrycznych, wstrząsających, szokujących wydarzeń. Które powinny zawierać w sobie większą dawkę sensacji niż wczorajsze wydanie, w przeciwnym razie przestaną się „sprzedawać” i stracą oglądalność.

Po trzecie, książka jest efektem powszechnego wymyślania „starych rzeczy” na nowo. Według przepisu: komplikujemy, udziwniamy i podajemy ponownie, jako odkrycie i nowość.
W efekcie często spotykamy, pseudonaukowe definicje: „Brak dogłębnej analizy faktów prowadzi do niezgodnych z prawdą konkluzji”. Zamiast prostego - Pozory mylą. 
Albo „Materiały węglopochodne nie wydzielają dostrzegalnych oparów, jeżeli nie zostały poddane procesowi spalania”, zamiast zwykłego - Nie ma dymu bez ognia.
Tymczasem – „Nihil novi sub sole”, nic nowego pod słońcem.


Po czwarte, to poszukiwanie taniej sensacji, byle by tylko się wyróżnić i zostać zauważonym. Uczenie się od psychopatów miało zapewne być dla autora niczym owe piętnaście minut, które było udziałem Andy Warhola po namalowaniu kilku „kolorowych portretów” puszek zupy Campbell's.

Po piąte, ta „mądrość” wpisuje się w odbywającą się wokół „orgię samodoskonalenia”. Szkolenia wszystkich i wszędzie, w samorozwoju, autokreacji, osiąganiu sukcesu, przy pomocy różnych „szamańskich” metod. I każda metoda jest dobra, nie ma ograniczeń merytorycznych ani etycznych. Gwałtownie rozwijająca się Polsce branża tego typu szkoleń, jest obecnie w fazie tak ostrej walki konkurencyjnej, cenowej i programowej, że wszyscy ci „kuglarze ”rzucą się zapewne na taki kąsek z ochotą. By niczym autor „Mądrości psychopatów” wyróżnić się na tym trudnym rynku. Użyją „mądrości”, by upolować nowych klientów najostrzejszym, dostępnym harpunem.
Zaczynamy już łamać wszystkie zasady. Nie ma granic, poza, które nie powinno się sięgać. Wszystko, żeby tylko zaistnieć.

Wreszcie mam wrażenie, że ta książka, to nie tyle efekt przemyśleń i badań naukowca, który poświecił się badaniu zachowań psychopatów, ale przygotowany z rozmysłem produkt. Patchwork z różnorodnych „sensacyjnych wątków”. Im bardziej strasznie, okrutnie i przerażająco, tym lepiej. Dzięki temu produkt, ma się dobrze sprzedać. Patrzcie - wydaje się mówić autor. My potrafimy uczyć się, nawet od psychopatów. A to nie jest nasze ostanie słowo. Od kogo jeszcze można się uczyć?
Skoro można od seryjnych morderców, kto zabroni pójść dalej…?

Dawno już nie przeczytałem książki, która w taki jawny sposób obrazuje i wykorzystuje wymienione wcześniej elementy naszej, lekko wykoślawionej współczesności. Być może, gdyby autor skupił się na stronie naukowej zjawiska psychopatycznych zachowań (przytacza wiele interesujących badań i eksperymentów) powstałaby zajmująca, specjalistyczna pozycja, z którą psychologowie różnych specjalności i psychiatrzy, być może chcieliby podyskutować i ocenić jej wartość. Ale tak się nie stało.
Powstał produkt w zamyśle popularyzatorski (potencjalny bestseller). Rodzaj psychologii zachowań dla mas. Wszystko to autor podaje nam z domieszką elementów „edukacyjnych ” i „szkoleniowych”. Popularny poradnik jak radzić sobie z życiem w czasach zamętu i pogoni za dokonaniami oraz walki o sukces. Taki „bestseller” wymaga czegoś co przyciągnie uwagę, stąd kontrowersyjny podtytuł: „Lekcja życia pobrana od świętych, szpiegów i seryjnych morderców” i fragment na okładce: 
„...Psychopaci są nieustraszeni, pewni siebie, charyzmatyczni, bezwzględni i skupieni na celu - a jest to zestaw cech niezbędnych, by odnieść  sukces w dwudziestym pierwszym wieku...”
Autor tak dalece chciał się wpasować w koncepcję własnej książki, że zaczyna ją od zdania:
„...Mój ojciec był psychopatą...” co w dalszej części rozdziału nie ma pokrycia w faktach. Ba, nawet zdecydował się poddać swój mózg  „magnetycznemu eksperymentowi”. Wszystko po to, żeby móc doświadczyć sposobu myślenia psychopaty. Rozdział zatytułował: „Uczyń mnie psychopatą”. Opis tego jak się czuł w trakcie tego, co nazywa testem TMS, przypomina, jako żywo „narkotyczny odjazd”. Doutton podał się zabiegowi, który tak opisuje:
„…TMS czyli technika przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, została opracowana przez doktora Anthony’ego Barkera i jego kolegów z University of Sheffield w 1985 roku.”
„…Obecnie urządzenie służy do czegoś innego i ma liczne zastosowania praktyczne zarówno w diagnostyce, jak i terapii wielu schorzeń neurologicznych i psychiatrycznych – od depresji i migreny po udary i chorobę Parkinsona.”
„…Przesłanka, na której został oparty TMS , jest taka, że mózg działa na zasadzie przesyłu sygnałów elektrycznych. I podobnie jak we wszystkich tego rodzaju systemach zmian środowiska elektrycznego może modyfikować jego działanie. Na standardowe wyposażenie składają się silny elektromagnes, który generuje impulsy stałego pola magnetycznego o określonej częstotliwości, oraz pętla w plastikowej osłonce umieszczana na czaszce pacjenta, która kieruje te impulsy do wybranych rejonów mózgu i w ten sposób stymuluje korę. Kiedy przetwarzamy informacje nasz mózg generuje słabe sygnały elektryczne, które podróżują nerwami do naszych mięśni, ale również wędrują głęboko do mózgu niczym efemeryczne ławice danych elektrycznych składających się na nasze myśli, wspomnienia i uczucia. TMS może zmienić siłę tych sygnałów. Przepuszczając promieniowanie elektromagnetyczne przez starannie wybrany obszar kory mózgowej możemy je wzmocnić lub stłumić. Jeżeli  (przy pomocy metody TMS) wyłączymy sygnały płynące do ciała migdałowatego podobnie jak Ahmed Karim i jego koledzy z uniwersytetu w Tübingen zrobili z obszarem związanym z moralnością – będziemy na dobrej drodze do zamienienia kogoś w psychopatę… „  
 Opis eksperymentu podsumowuje tak:  
 „...TMS, to elektromagnetyczny grzebień, który przeczesze w określonym kierunku neurony w twoim mózgu i zrobi ci tymczasową neurologiczną fryzurę. Która, jak każda nowa fryzura, jeżeli nie będziesz o nią dbał – sama powróci do punktu wyjścia...”
 „Mądrość psychopatów” miała zapewne za zadanie stworzyć popyt na nowy nurt, w dziedzinie samodoskonalenia się ludzi. Pretekst do kolejnych wykładów, wystąpień i prezentacji. W końcu, wszyscy żyjemy ze wspomnianym przymusem osiągania sukcesu. Metody jakimi do tego dążymy schodzą już na drugi plan.
Na mnie osobiście, cała ta marketingowa strategia autora, nie działa. Mimo wielu interesujących fragmentów książki, nie kupuję tego pomysłu, który sam autor nazywa w pewnym momencie „...etyczną salą luster...”. Nie będę pobierał lekcji życia od psychopatów, dr Kevina Duttona. Za bardzo go fascynują i za bardzo ich promuje. Jeżeli jakaś mądrość z tej lekcji płynie, nie jest nowa i moim zdaniem sprowadza się do jednego. Psychopatów należy umiejętnie rozpoznawać w naszym otoczeniu, diagnozować i leczyć lub izolować, jeżeli stanowią zagrożenie. I do tego należałoby wykorzystywać wiedzę i badania, które autor przytacza, opisuje czy bierze w nich udział.

Mam przekonanie, że jest wielu (jak mawia dziś młodzież) „ogarniętych” trenerów z doświadczeniem i odpowiednią biblioteką, którzy mogliby z powodzeniem przedstawić lepsze niż „psychopatyczne źródła” „odkrytych” w tej książce niezbędnych, nam ludziom, cech. To może być znakomite ćwiczenie z etyki w biznesie szkoleniowo-trenerskim. Jestem pewny, że efekty będą przydatne w kolejnych szkoleniach. Podejmijcie proszę taką próbę. Proponuję tytuł „Trenerzy przeciw psychopatom”. ;)
W trakcie lektury można odnieść wrażenie świat jest ich pełen, a może być ich więcej, bo takie mamy czasy. Wszystko, czego autor nauczył się od psychopatów i poleca nam, jako program szkolenia, sprowadza się do rozwijania 7 cech takich jak: bezwzględność, urok, skupienie, odporność psychiczna, nieustraszoność, uważność, działanie.

Od początku, moim zamiarem nie było napisanie typowej recenzji, dlatego pozwalam sobie na kilka własnych przemyśleń na temat tego zjawiska.

Lekcje życia powinniśmy brać od mądrych, wartościowych ludzi dysponujących wiedzą i doświadczeniem, a nie od psychopatów. Jak większość z nas, ja osobiście uczyłem się wszystkich siedmiu cech od wielu wspaniałych ludzi, czasem na własnych błędach, czasem na cudzych, czasem z lektury dobrych książek, ale nie musiałem w tym celu wybrać się do najlepiej strzeżonych więzień i szpitali, nie było potrzeby aby czytać na okrągło biografię Teda Boundy, nie musiałem nawet w tym celu obejrzeć żadnej części „Piły”. „Milczenie owiec” uważam po prostu znakomicie zrealizowany hollywoodzki film, fikcję z dobrym scenariuszem i świetnym rolami, tyle i tylko tyle… koniec.

Czyżby zabrakło już źródeł inspiracji, nieskażonych patologią? Wiem, że tak nie jest i dlatego nie kupuję tego pomysłu. Wiele jest w tej pracy fragmentów, które każą mi myśleć o tej książce jak o sztucznie (może nawet cynicznie) wykreowanym produkcie, który przez ograne sztuczki. (Pytanie: „-Ile widzisz piłek na zdjęciu? - Pięć. - A zauważyłeś, że każda dłoń trzymająca piłkę ma sześć palców?), okrucieństwa, brutalne opisy przestępstw (jest ich sporo) mają przyciągnąć uwagę, wywołać sensację, nawet przerazić.
Wszystko po to, by chwilę później sprytnie łagodzić strach, obniżać poziom lęku i uśmierzać go „ałunem dobrych rad” i mądrości płynących z tej makabreski. Odgrzewane kotlety. Widzimy to codziennie w mediach. Przykładam do tej książki moją ulubioną miarę. Miarę prostoty oraz zdroworozsądkowego, krytycznego myślenia. Okazuje się, że tego prostego testu nie przechodzi.

Nie jest to z pewnością typowa książka dla trenera, chyba że chce zostać coachem Hannibala Lecetra lub Gordona Gekko. Ewentualnie, ma w planie poprowadzenie warsztatów pod hasłem „Jak osiągać sukces w XXI wieku” dla więziennych gangów takich jak Bractwo Aryjskie lub im podobne. Proszę wybaczyć mi ten czarny humor i sarkazm, ale kiedy przeczytacie, że wg autora nawet Święty Paweł też był psychopatą być może zrozumiecie skąd on się bierze.

Dobremu trenerowi nie powinno być obojętne „zaplecze etyczne” wiedzy i umiejętności, które stara się przekazać kursantom, klientom, podopiecznym. Kiedy z pełnym przekonaniem opowiadam o wytrwałości, i cechach przywództwa jakim wykazał się Sir Ernest Shackleton w czasie wyprawy „Endurance”, wiedza i jej źródło stanowi spójną całość a tym samym rośnie wartość przekazu.

Inaczej jest kiedy muszę przekonać kursantów, że powinni wyrabiać w sobie trzy następujące cechy: urok osobisty i koncentrację na celu oraz bezwzględność. Jak pisze Dutton , „…trzy najlepiej rozpoznawalne cechy psychopatów…”. Jego zdaniem, stanowią one „...podstawę udanego rozwiązywania problemów...”, z małym zastrzeżeniem przyznaje – że, trzeba nimi „...wprawnie żonglować...”. Ten „...triumwirat – przekonuje mnie autor „… predysponuje również do trwałego życiowego sukcesu...”, pod warunkiem, jak dodaje ,”...że bogowie się do ciebie naprawdę uśmiechną...”.       
Można się pogubić w takiej argumentacji. W przypadku konstrukcji w tym typie konieczne jest oddzielenie wiedzy od jej źródła, żeby nie stwarzać wrażenia, że psychopaci są w porządku. Bo nie są. A udane szklenie nie powinno zależeć od „uśmiechu bogów”. To osłabia przekaz. Brakuje w nim także, nazwijmy to „etycznej spójności”  

Przekornie można by stwierdzić, że może skorzystać z tej książki trener, który w ramach prowadzonych szkoleń czy coachingu chciałby wmówić swoim kursantom i podopiecznym, że świat jest pełen psychopatów i my wszyscy jesteśmy psychopatami. Licząc na to, iż tym sposobem zatrzyma ich na dłużej, jako swoich klientów, obiecując „cudowne ocalenie” dzięki mądrościom lekcji pobranych od tych samych psychopatów. Takie „perpetum mobile”, dla mnie etycznie wątpliwe.

Pod innym tytułem i bez wątku o „ważnej lekcji życia dla wszystkich”, byłaby to ciekawa lektura, dla tych którzy zdecydują się studiować kierunki z tego zakresu wiedzy, po to, by w przyszłości wybrać niełatwą drogę pracy z takimi ludźmi, badania ich zachowań, leczenia, pomagania im etc. 
   
Innymi słowy, nie jest to lekcja życia, ale rodzaj marketingowej i emocjonalnej manipulacji, wobec czytelnika mniej krytycznego i bardziej podatnego na presję naszych czasów, przymus walki i
(„podkręcany” nieustannie) pościg za sukcesem. Warto było przeczytać tę książkę, żeby przed takim eksperymentem ostrzec, a w najgorszym razie uprzedzić, że tak to działa.

Przytaczany w książce zestaw różnych badań i testów, wniosków stricte psychologicznych, dotyczących psychopatii, powinni ocenić specjaliści. Jako menedżer nie mam takich kompetencji.  Oceniam tylko to, jak autor wszystkie wątki łączy ze sobą i jakie nauki z nich płynące próbuje nam przekazać. Zwraca, też uwagę specyficzny styl i język, jakim autor wygłasza te teorie. Przykład.
„...W czasie naszej podróży po „Mądrości psychopatów” prawda będzie się do nas zbliżać niczym cichy, pozbawiony skrupułów drapieżnik. Jasne, ci ludzie mogą nas zranić. Ale mogą również ocalić nam życie. A już na pewno mogą nas czegoś nauczyć...„ - pisze autor. Ciekawe, czy lekcje odbędą się przed, czy po kolacji, w czasie której zjedzą naszą wątróbkę ze świeżą fasolką i wybornym Chianti.
 W tym „podręczniku życia” mamy wykładnię specyficznej mądrości i etyki.
„...Bez paniki. Nie martwcie się, jeśli nie potraficie utrzymać kierunku w tej etycznej sali luster. Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteście psychopatami...”
Książka pełna jest, bon motów w takim stylu, podkreślających różne aspekty tezy głównej.
Może bezwiednie i w sposób niezamierzony, ale autor sugeruje, że być „lekkim psychopatą” jest "cool". Tyle tylko, że chcąc mnie, czytelnika przekonać do uczenia się od psychopatów, nie potrafił niestety ukryć swoistej fascynacji, a nawet ekscytacji tego typu zachowaniami. To budzi moje wątpliwości, co do intencji autora. W części poświęconej agentom wywiadów i różnych tajnych służb pisze tak:
„...Ma takie stalowe nerwy, taką charyzmę i demoniczną siłę perswazji, że nawet ze stryczkiem na szyi – przekona cię żebyś mu oddał własne spodnie...” i dalej „...Udusi cie własną aureolą, a potem założy ją z powrotem jakby nic się nie stało”.
Z rozdziału „Mroczna triada i psychika Jamesa Bonda” wynika, że działalność wywiadów nie polega na zdobywaniu informacji, ale na wzajemnym zabijaniu się bezwzględnych psychopatycznych agentów z licencją o numerze 007.
„My name is Bond, James Bond; siedzę w „psychiatryku”, jako obiekt poważnych badań! Pyszne. Śmiech Ian'a Flaminga słychać chyba aż na Jamajce, gdzie Fleming mieszkał przez jakiś czas. Postać, którą wymyślił i skomponował z różnych atrakcyjnych fragmentów, dla potrzeb dobrze sprzedającej się komercyjnej powieści stała się obiektem poważnych rozważań o naturze ludzkiej.

Czy, aby osiągnąć sukces w życiu lub pracy należy posługiwać się metodami, procedurami, obrzędami więziennych gangów? Wzorować się na Bractwie Aryjskim, bo bywa bezwzględnie skuteczne?  Kiedy pomyślę, że tym samym promujemy świat ich wartości, odpowiedź brzmi - nie. Ale autor ma swoje zdanie w tej sprawie.
„...Nawet pobieżne przejrzenie nagłówków artykułów w parsie bulwarowej i kolumn plotkarskich wskazuje, że ta teoria ma pewne podstawy...” Czyżby ?
Wydaje się, że potrzebne są solidniejsze podstawy, by tę teorię z punktu widzenia etyki i elementarnej przyzwoitości utrzymać w pionie.   

Gdy dobrnąłem do końca lektury i przeczytałem wybrany przez autora finałowy wiersz, „o ćmie, która ginie w płomieniu świecy, bo woli zginąć w pięknym ogniu, zamiast żyć długo i nudzić się przez cały czas”, usłyszałem wyraźnie, jak te „pewne podstawy” jego teorii trzeszczą w posadach. Ostatni wers wiersza kończącego cały wywód brzmi:
„ jednak żałuję, że nie mam czegoś
czego pragnąłbym tak bardzo,
jak ona (czyli ta ćma) pragnęła się usmażyć „
W tym momencie fundamenty nie wytrzymały i runęły.

Lekcja płynąca z bogatego materiału zebranego przez Duttona na 280 stronach mieści się na jednej. Zestaw cech i zachowań uporządkowany w trzech kolumnach, wpisany w dwa zachodzące na siebie okręgi (diagram na str. 274. Relacja miedzy psychopatią a uduchowieniem.) To zbiór cech, z których my ludzie składamy się od zarania dziejów.  Zasługą autora jest, że podzielił je na te lepsze - pożądane, te gorsze - nieprzydane oraz te pomiędzy. Taki diagram to dobry materiał na „mema”, cytat z obrazkiem, lub inne życiowe porady umieszczane na tablicach i profilach Facebooka. Ale, jak wszystkie te obrazkowe „memy”, diagram na 274 str. i cała książka Kevina Duttona nie stanowią żadnej odkrywczej lekcji życia. Podsumowując, do każdego egzemplarza warto by dodawać informację, z którą stykamy się niemal codziennie.
„...Przed zażyciem, skonsultuj się z lekarzem lub specjalistą, ponieważ leki niewłaściwie stosowane mogą być przyczyną groźnych chorób...”          
 

Trzeci z trzech...


Dzięki uprzejmości i zaufaniu Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu, trafił do mnie egzemplarz książki „Mądrości psychopatów” Kevina Duttona.

Intrygujący podtytuł: „Lekcja życia pobrana od świętych, szpiegów i seryjnych morderców” 
A na okładce zwrócił moją uwagę taki fragment :
„...Psychopaci są nieustraszeni, pewni siebie, charyzmatyczni, bezwzględni i skupieni na celu - a jest to zestaw cech niezbędnych, by odnieść sukces w dwudziestym pierwszym wieku...”
Tak się zaczęło...  

Po przeczytaniu, pomyślałem, że warto na tę książkę spojrzeć z innej, (bardziej osobistej) perspektywy, niż standardowa recenzja. Spisałem w jednym miejscu zapiski, które robiłem na marginesach, w trakcie lektury.

To jednoczenie próba generalna uruchomienia, trzeciego z trzech zaplanowanych blogów, na temat moich trzech pasji. Nazwałem go zgodnie z tematyką, o której zamierzam pisać "Ludzie, produkt i zysk"
  
Nie muszę dodawać, że liczba trzy, nie jest przypadkowa i wiąże się z pewnym białym wielorybem .

W mojej wieloletniej pracy menedżera, dostrzegałem sporo ciekawych porównań i analogi do sytuacji i postaci opisanych przez Mellvile’a w "Moby Dicku". Jedną z nich jest swoista obsesja Ahaba w dążeniu do celu. Sięgnąłem po „Mądrość psychopatów”, z nadzieją, że znajdę w książce Kevina Duttona, nowe wątki, które wniosą coś do projektu, nad którym  pracuję.
Po lekturze mam wrażenie, że książka, którą być może przeczytacie, jest jeszcze jednym wytworem współczesnej popkultury i to tej z niższej półki. „Produktem”, jakie codziennie możemy oglądać w telewizyjnych wiadomościach wszystkich stacji, prześcigających się w pokazywaniu, a wręcz wciskaniu na siłę makabrycznych, wstrząsających, szokujących wydarzeń. Które powinny zawierać w sobie większą dawkę sensacji niż wczorajsze wydanie, w przeciwnym razie przestaną się „sprzedawać” i stracą oglądalność.
Przyznaję, że to nietypowy punkt widzenia na tę etyczną salę luster.

Cały tekst znajdziecie tu : Etyczna sala luster ,zapiski na marginesie "Mądrości psychopatów"

http://trzeci-blog.blogspot.com/2014/10/etyczna-sala-luster-zapiski-na.html